Lovin' life

  • Strona główna
Home Archive for lutego 2016

Tapenada jest prostą i szybką pastą idealną do grzanek, krakersów, a nawet jako dodatek do makaronu. Można ją długo przechowywać w lodówce, więc możemy stosować ją wymiennie z innymi, "długoterminowymi" pastami, jak np. hummus.

Najważniejsze w tapenadzie są oczywiście oliwki, dlatego powinny być dobrej jakości. Warto też od razu kupić oliwki bez pestek, ponieważ drylowanie nie należy do najłatwiejszych czynności.

Tapenadę zieloną i czarną robi się identycznie. Jedyną różnicą jest kolor oliwek jakich użyjemy.

Składniki:

1 szklanka oliwek (zielonych lub czarnych)
łyżka kaparów
2-3 fileciki anchovies
ząbek czosnku
łyżka posiekanej natki pietruszki
łyżka soku z cytryny
oliwa z oliwek

Przygotowanie:

1. Do blendera wrzucamy oliwki, kapary, anchovies oraz przeciśnięty przez praskę czosnek. Dolewamy łyżkę oliwy i dokładnie blendujemy.

2. Dodajemy posiekaną natkę pietruszki i sok z cytryny. Teraz wystarczy wszystko dobrze wymieszać. Możemy dolać jeszcze oliwy aż całość dokładnie się połączy i będzie miała konsystencję pasty. Ilość oliwy zależy od tego, jak dokładnie odcedziliśmy z zalewy oliwki i kapary. Jeżeli przedostało się dość dużo wody, nie będziemy potrzebować tak dużo oliwy.

3. Przekładamy tapenadę do słoiczka i zalewamy oliwą.

4. Pastę odstawiamy na kilka godzin i gotowe.

Smacznego!

Mleko roślinne jest cudowną alternatywą dla tradycyjnego mleka krowiego czy koziego. Jednak warto je robić nie tylko jeśli jesteśmy weganami czy cierpimy na nietolerancję laktozy. Jest po prostu pyszne i zdrowe.

W Azji mleko kokosowe przygotowywane jest ze świeżych kokosów za pomocą specjalnych pras.
Produkcja mleka kokosowego na targu w Chiang Mai

Można też napić się świeżej wody kokosowej, prosto z młodego, zielonego kokosa.


Dziś chciałabym Wam pokazać jak możecie przygotować sobie równie smaczne mleko z wiórków kokosowych.

Składniki:

100 gram ekologicznych wiórków kokosowych (ważne aby w składzie były tylko wiórki kokosowe, bez siarczanów)
1 litr ciepłej wody

Przygotowanie:

Wiórki kokosowe wsypujemy do blendera.

Dolewamy pół litra wody i miksujemy na wysokich obrotach 3 minuty.

Przelewamy wiórki z wodą przez gęste sitko.

Przeciśnięte wiórki jeszcze raz przekładamy do blendera.

Dolewamy pół litra wody i ponownie miksujemy 3 minuty.

Cedzimy wiórki przez gęste sitko.

Otrzymujemy ok 800 ml. mleka kokosowego, które możemy przechowywać w lodówce do 3 dni.

Smacznego!

Udało się. Zdobyłam sadzonkę pelargonii, na której mogę poeksperymentować rozmnażanie przez podział rośliny macierzystej.

Pelargonie kojarzą mi się z zapachem domu mojej Babci. Starałam się omijać te rośliny, żeby tylko nie potrącić liści, z których unosił się intensywny, nieprzyjemny wtedy dla mnie zapach. Teraz kojarzy mi się z czasem beztroski i przenosi mnie wspomnieniami do letnich dni, które spędzałam razem z siostrą w Bełchatowie, chodziłyśmy z Babcią, Mamą i Dziadkiem zbierać zioła, które później suszyły się na szafkach starego kredensu.

Babcia zawsze przez całą zimę trzymała kilka roślin pelargonii w domu i na wiosnę robiła z nich rozsady tak że wiosną i latem cały balkon rozkwitał intensywną czerwienią.

W tym roku chciałam zrobić coś podobnego. Niestety nie zostawiłam sobie starej roślinki z poprzedniego sezony a w sklepach ogrodniczych poradzili mi raczej szukanie po znajomych. Tylko co zrobić jak nie mam takich znajomych, którzy przechowują stare rośliny na rozsadę ?

Trochę wstyd się przyznać, ale nie zauważyłam w domu rodzinnym, że robi to moja Mama :). I tak właśnie stałam się szczęśliwą posiadaczką czerwonej pelargonii, która prezentuje się na zdjęciu tytułowym.

Jak dzielić roślinę macierzystą ? 

Pelargonię możemy rozmnażać wczesną wiosną lub jesienią. Postanowiłam to zrobić już w połowie lutego, ponieważ chcę jak najszybciej cieszyć się kwiatami na balkonie. Do rozmnożenia powinniśmy wybrać rośliny zdrowe, które miały gęste kwiatostany.



Z naszej roślinki pobieramy pędy wierzchołkowe. Powinny mieć 5-10 cm długości. Pędy odcinamy ostrym sekatorem lub łamiemy. Usuwamy większe liście i pączki kwiatowe, aby nasza roślinka mogła skupić się na wypuszczeniu korzeni. Końcówkę pędu można zanurzyć w zmielonym cynamonie, który świetnie zastąpi ukorzeniacz. Zabezpieczy roślinę przez chorobami i przyspieszy rozwój korzeni.


Taki sposób rozmnażania pozwala nam na zachowanie tych samych cech jakie miała roślina macierzysta.

Hummus to danie, do którego prawa uzurpuje sobie chyba najwięcej krajów na świecie. Jest flagowym daniem Izraela, jak i wielu krajów arabskich północnej Afryki. Mimo że kraje te toczą ze sobą odwieczną walkę, to dla mnie mają więcej cech wspólnych niż różnic. A tym co je najbardziej dzieli jest ... religia. Jednak nie jest to blog polityczny więc nie będę drążyć tego tematu.

Hummus jest bardzo wdzięcznym daniem. Można go długo przechowywać, podawać na różne sposoby. Na śniadanie jako pasta do chleba, na obiad z jajkiem, pieczonym bakłażanem czy kolację, z kawałkiem pity. Może też być bazą kolejnych wersji, np. różowej z burakiem, zielonej ze szpinakiem czy czerwonej z suszonymi pomidorami.

Sekretem idealnego hummusu jest dodanie lodowatej wody. Dzięki temu hummus nabiera właściwej konsystencji, staje się jaśniejszy, aksamitny i puszysty.

Ważna jest również dobrej jakości pasta tahini. Warto ją kupić w arabskich lub izraelskich sklepach. Można też zrobić ją samemu ale jeszcze nie próbowałam. Ilość tahini zależy od naszych upodobań. Ja nie przepadam za zbyt mocnym smakiem sezamu, więc dodaję jej nieco mniej niż w większości przepisów.

Tu podaję przepis na podstawową wersję, jaką ja najbardziej lubię.

Przepis na hummus

Składniki:

szklanka ciecierzycy
2 łyżki pasty tahini
ząbek czosnku
pół łyżeczki soli
2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 szklanki lodowatej wody

Przygotowanie hummusu:

1. Ciecierzycę wsypujemy do dość dużej miski. Zalewamy zimną wodą, dodajemy łyżeczkę sody i odstawiamy na całą noc do namoczenia. Wody powinno być ok 1 cm. powyżej poziomu ziaren.

2. Po całonocnym moczeniu cieciorka powinna przynajmniej podwoić swoją objętość. Ciecierzycę płuczemy, ponownie zalewamy wodą (znów wody powinno być ok 1 cm powyżej ziaren) i gotujemy 30-40 min aż ziarna będą miękkie (ziarno po ściśnięciu w palcach powinno łatwo dać się rozetrzeć).

3. Odcedzamy ugotowaną cieciorkę i płuczemy na gęstym sicie. Dzięki sodzie część "skórek" z ziaren powinna się oddzielić więc można je również usunąć. Nie jest to jednak problem jeżeli zostaną. Ja najczęściej zbieram tylko wierzchnią warstwę.

4. Przesypujemy ziarna do blendera.

5. Dodajemy pastę tahini, wyciśnięty ząbek czosnku, sól i sok z cytryny.

6. Wszystko razem miksujemy 3 minuty, aż pasta będzie gładka.

7. Nie przerywając mieszania dolewamy lodowatą wodę. W tym momencie humus powinien stać się jeszcze bardziej gładki i jaśniejszy. Dodajemy wodę aż uzyskamy odpowiednią konsystencję. Powinien być dość rzadki, jednak mieć stałą konsystencję (nie spływać z łyżki).

Hummus przekładamy do słoika tak, aby nie było w nim powietrza. Zalewamy wierzch oliwą. Cała powierzchnia powinna być pokryta oliwą aby hummus nie spleśniał. Trzymamy w lodówce.

Smacznego!






O kimchi przeczytałam kilka lat temu w książce Barbary Demick "Światu nie mamy czego zazdrościć". Książka opowiada historię mieszkańców Korei Północnej, którym udało się uciec z totalitarnego kraju. Jest to narodowe danie dla obu Korei, jednak podczas gdy w Korei Południowej jest urozmaiceniem bogatego i różnorodnego menu, na północy stanowi podstawę diety dla całych rodzin w ciągu zimowych miesięcy.

Przepisów na kimchi jest tak wiele, że trudno powiedzieć który przepis jest podstawowy. Ja swoje zrobiłam ze składników, które muszą się w kimchi znaleźć, czyli kapusta pekińska, marchew, czosnek, plus dodałam takie, które lubię a pojawiają się w wielu przepisach - kalarepa, jabłko, imbir.

Kimchi uważane jest za jeden z 5 najzdrowszych pokarmów świata (według amerykańaskiego magazynu Health). Jest bogata w witaminę C, a także A i witaminy z grupy B. Jak wszystkie kiszonki zawiera kwas mekowy, który korzystnie wpływa na nasz system trawienny a duża ilość imbiru i czosnku chroni nas przed przeziębieniem.

Sekret dobrego kimchi tkwi we właściwej papryce, tzw. gochugaru oraz glutenowej mące ryżowej. Oba te składniki najlepiej kupić w sklepach azjatyckich, wtedy możemy mieć pewność, że nasze kimchi będzie najbardziej zbliżone do swojej oryginalnej wersji.

Przepis na kimchi:

Składniki:

kapusta pekińska
1,5 l wody
2-3 łyżki soli morskiej

1 marchewka
1/4 jabłka
1/4 kalarepy
1/4 szklanki pora
1/4 szklanki cebulki dymki
1 średniej wielkości ząbek czosnku
pół centymetra korzenia imbiru
3 łyżki sosu rybnego
2-3 łyżki płatków chili (gochugaru)
2-4 łyżki mielonej słodkiej papryki
pół łyżeczki soli

3/4 kubka wody
2-3 łyżki mąki ryżowej
1 łyżka brązowego cukru

Przygotowanie kimchi:

1. Kapustę przekrawamy wzdłuż na pół, a następnie jeszcze raz wzdłuż na ćwiartki. Z środka wykrajamy twarde części i kroimy kapustę w kwadraty o boku ok. 2-3cm.

2. Przekładamy kapustę do miski i mocno solimy. Dokładnie mieszamy całość aby sól dotarła we wszystkie miejsca.

3. Odstawiamy na 1,5 godziny aby kapusta zmiękła. Co pół godziny ponownie mieszamy.


4. Po 1,5 godziny płuczemy kilkukrotnie kapustę z soli. 

5. Do garnka wlewamy 3/4 szklanki wody, mąkę ryżową i cukier. Doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy 2-3 minuty tak, aby mieszanka zgęstniała jak kisiel. 

6. Odstawiamy do schłodzenia.

7. Warzywa kroimy: marchewkę, kalarepę w cienkie paseczki długości 3-4 cm, cebulkę w paski ok. 5 cm. Z jabłka wykrawamy gniazdo nasienne i kroimy w kostkę. Pora przekrawamy na pół a następnie kroimy w cienkie plasterki. Imbir ścieramy na tarce lub ucieramy w moździerzu. Czosnek miażdżymy nożem i kroimy w drobną kostkę. 


8. Po przestygnięciu wody z mąką dodajemy do niej płatki chili, paprykę słodką, imbir, czosnek i pół łyżeczki soli. Dokładnie mieszamy. 



9. Do pasty wrzucamy pokrojone warzywa (poza kapustą) i ponownie mieszamy.

10. Teraz należy pastę wetrzeć w pokrojoną kapustę tak, aby pokryć każdy listek. Zakładamy na rękę rękawiczkę (gumową lub foliową), aby zabezpieczyć dłonie przed ostrą pastą, która może piec. 

11. Po wymieszaniu przekładamy całość do szklanych lub glinianych pojemników (ważne żeby nie były plastikowe, ponieważ podczas fermentacji plastik może wejść w reakcję i wydzielić trujące substancje). 



12. Kimchi odstawiamy do kiszenia na 48 godzin w temperaturze pokojowej. 

13. Po tym czasie kimchi przekładamy do lodówki. Jest już gotowe do jedzenia ale najlepsze jest po 2-3 tygodniach.

Smacznego!

Przyszedł wreszcie dobry dzień na wysiew pierwszych nasion. To dla mnie eksperyment, ale na dużą skalę więc długo się do niego przygotowywałam. Na pierwszą turę wybrałam kwiaty. Po pierwsze dlatego, że najmniej mi na nich zależy i jeżeli coś nie wyjdzie będę miała jeszcze czas na wprowadzenie poprawek. Po drugie - według kalendarza biodynamicznego od 15 do 17 lutego jest najlepszy czas na sadzenie roślin, których plonem ma być kwiat.

Co to jest kalendarz biodynamiczny?

Z tą nazwą spotkałam się rok temu, kiedy mój nowy balkon pozwolił mi na rozbudowanie uprawy roślin. Niestety trafiłam na niego już po wsadzeniu roślin więc nie mogę powiedzieć czy rzeczywiście ma wpływ na jakość siewek czy sadzonek. Jednak większość blogów i stron poświęconych tematyce ogrodniczej podaje go jako wskazówkę kiedy sadzić rośliny.

Kalendarz biodynamiczny jest kalendarzem księżycowym. Co roku opracowywany jest nowy, ponieważ daty nie pokrywają się z powszechnie używanym kalendarzem słonecznym. Jest on związany z promieniowaniem kosmicznym, jakie dociera do Ziemi, które ma wpływ na uprawę roślin.
Kalendarz biodynamiczny określa kiedy wysiewać czy przesadzać rośliny, których plonem ma być kwiat, korzeń, liście lub owoce. Uzależnione jest to od układu planet, Słońca i Księżyca.

W ogrodnictwie ma on coraz więcej zwolenników, głównie wśród osób, które starają się ograniczać chemiczne wzmacnianie roślin czy nastawionych na uprawę ekologiczną.

Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej na temat terminów kiedy co sadzić zachęcam do zapoznania się z nim na tej stronie.

Podłoże do wysiewu


Przygotowując się do wysiewu roślin należy zadbać o odpowiednie podłoże. Nie może być to zwykła ziemia przywieziona z działki, czy uniwersalna, kupiona w sklepie ogrodniczym. Siewki są bardzo wrażliwe na różne choroby więc podłoże powinno być sterylne i wolne od bakterii czy larw szkodników.

Można takie podłoże przygotować samemu z torfu a następnie wyparzyć je w piekarniku. Można również kupić torfowe krążki, które po podlaniu pęcznieją i zmieniają się w doniczkę. Ja jednak postanowiłam kupić specjalne sterylne podłoże przeznaczone do wysiewu.

Wysiew petunii i lewkonii

Obie te rośliny powinny być wysiane już w lutym, ponieważ są to pierwsze kwiatki, które pojawiają sie na balkonach. Lewkonia nie jest może tak popularna, jednak kojarzy mi się z dzieciństwem i wakacjami u cioci na wsi więc postanowiłam ją również zasiać na swoim balkonie.

Ponieważ i tak będzie potrzebne późniejsze rozsadzenie sadzonek do wysiewu, nie ma sensu używać skrzynek balkonowych czy donic. W moim przypadku świetnie sprawdził się pojemnik po rukoli. Ma on już gotowe dziurki w dnie więc nadmiar wody może swobodnie wypływać. Roślinki, w późniejszej fazie wzrostu, warto zacząć podlewać na podstawkę, tak aby korzenie same pobrały potrzebną ilość wody.

Nasionka petunii i lewkonii są bardzo drobne, więc należy je sadzić po powierzchni (nie trzeba przysypywać ich warstwą ziemi). Siejemy je "z ręki" w miarę gęsto. Podzieliłam pojemnik po rukoli na dwie części i w jednej wysiałam petunie, w drugiej lewkonie. Następnie nasiona należy zwilżyć wodą ze zraszacza.

Kiedy roślinki wykiełkują i będą miały 2-4 listki należy je przepikować do większych doniczek.

Wysiew pelargonii

Pelargonie najczęściej są rozmnażane poprzez podział rośliny macierzystej. Niestety nie przechowałam żadnej z zeszłorocznych więc postanowiłam je wyhodować z nasionka.

Pelargonie, w przeciwieństwie do petunii, czy lewkonii mają duże nasiona. Sprzedawane są najczęściej w opakowaniach, gdzie znajdziemy kilka sztuk nasion. Są to nasiona typu F1, czyli heterozyjne. Oznacza to, że nasiona te zostały zmodyfikowane. Są bardziej odporne na choroby a rośliny z nich wyhodowane będą miały jednakowe cechy. Jeżeli chcielibyśmy pozyskać z tych roślin kolejne nasiona jest duża szansa, że przyszłe roślinki będą miały inne cechy, np. inny kolor.

Takie nasiona warto sadzić punktowo, ponieważ każde z nich powinno wykiełkować. Do tego celu wykorzystałam wytłoczki na jajka. Taki pojemnik jest nie tylko ekologiczny ale też ułatwia przesadzanie. Wystarczy całość umieścić w większej doniczce, dosypać ziemi a wytłoczka sama się rozłoży i korzonki będą mogły się przez nią przebić.

Podobnie jak przy sianiu innych roślin używamy sterylnego podłoża. Do wytłoczek wsypujemy ziemię do ok 3/4 wysokości, układamy nasionka a następnie dosypujemy cienką warstwę ziemi. Nasionka najlepiej rozwijają się w warunkach szklarniowych, przy temperaturze powyżej 25 stopni Celsjusza i wysokiej wilgotności. Do momentu wykiełkowania należy umieścić je na ciepłym kaloryferze a pojemnik, do którego je wysialiśmy, zawinąć w folię spożywczą. W foli można zrobić kilka dziurek, aby zapewnić dopływ powietrza i raz dziennie odwijać na 3-5 min, aby dobrze je przewietrzyć. W tym czasie można też sprawdzić czy nie zaczynają kiełkować. Do tego czasu roślinki nie potrzebują światła, jednak gdy tylko pojawią się kiełki należy przenieść je na ciepły parapet, najlepiej na oknie wychodzącym na południe. Takie roślinki najlepiej czują się w temperaturze 20-25 stopni, więc możemy już zrezygnować z ustawiania ich na kaloryferze. Zdejmujemy też wtedy folię aby zapobiec różnym chorobom grzybiczym. Jak roślinki będą miały 2-3 liście należy je przesadzić do większych doniczek.






Skoro już jestem w temacie nasion chciałam Wam zaprezentować jeden z moich ulubionych przepisów na drugie śniadanie. Nasiona szałwi hiszpańskiej, lepiej znane jako Chia, moczone w mleku kokosowym z owocami. 

Chia używam już od dawna i właśnie w tej postaci gości na naszym stole najczęściej. Jest to jedna z najzdrowszych roślin na świecie i choć pojawiają się głosy krytyki, mówiące że długi czas transportu ma zły wpływ na wartości nasion, to i tak uważam że warto spróbować tej kokosowej galaretki wyglądającej jak skrzek żaby :). Konsystencją namoczona chia przypomina nasze rodzime siemię lniane. 

Pochodzi z Ameryki Południowej. Już Majowie i Aztekowie uważali ją za ważny składnik diety, który nie tylko pozwalał na utrzymacie wysokiej kondycji ale też poprawiał pracę mózgu. Nic dziwnego że chia w języku starożytnych majów to SIŁA. 

Nasiona bogate są w błonnik, który pozytywnie wpływa na nasz metabolizm i zmniejsza uczucie głodu oraz tłuszcze Omega-3, które mają pozytywny wpływ na nasz wygląd oraz obniżają ryzyko zawału serca. Zawiera też duże ilości wapnia i żelaza zaspokajając dzienne zapotrzebowanie na te minerały. Przy takim bogatym składzie ma jednocześnie bardzo mało kalorii, więc możemy ją bez obaw włączyć do naszej codziennej diety.

Ponieważ chia i mleko kokosowe są nieco mdłe lubię dodać do tego owoc o konkretnym smaku, czyli np. kiwi. 

Przepis (porcja dla 2 osób):
  • 100  ml mleka kokosowego z puszki lub 200 ml własnego
  • 100 ml ciepłej wody (jeżeli używamy własnoręcznie przygotowanego mleka wodę pomijamy)
  • 4-5 łyżek Chia
  • łyżeczka ksylitolu lub miodu lub syropu klonowego czy agawy.
  • 2 sztuki kiwi

Mleko kokosowe z puszki mieszamy z ciepłą wodą, dodajemy ksylitol i wszystko dokładnie mieszamy. Wsypujemy Chia i dokładnie mieszamy. Najlepiej użyć do tego trzepaczki ponieważ nasiona potrafią zbić się w trudną do wymieszania bryłkę. 
Odstawiamy do ostygnięcia a następnie wstawiamy do lodówki najlepiej na całą noc.
W miarę możliwości warto po godzinie jeszcze raz zamieszać aby rozbić ewentualne grudki.
Rano rozdzielamy naszą "galaretkę" na dwie porcję i dodajemy kiwi pokrojone w kostkę.


Smacznego!




Pewnie każdy z Was zastanawiał się jakie rośliny hodować na balkonie. Odpowiedź jest i łatwa i trudna. Oczywiście na ten wybór wpływ ma wielkość balkonu, strona, na jaką jest skierowany (najlepsza to południe), czy macie zwierzęta domowe lub małe dzieci ... to wszystko należy brać pod uwagę planując swój miejski ogródek, ale i tak najważniejsze jest to co lubicie. Czy chcecie mieć śliczny, ukwiecony ogródek, którego pozazdrości wam każdy sąsiad, czy może chcecie zbierać jak największe plony warzyw, owoców, ziół i zjeść wszystko co uda się wyhodować. Jeżeli ważna jest ta pierwsza opcja warto jeszcze poczekać i zaopatrzyć się w gotową rozsadę lub małe roślinki w kwietniu czy maju.

Sama tak zaczynałam - jeszcze kilka lat temu na moim balkonie przeważały pelargonie, petunie i inne tradycyjne kwiatki balkonowe. Zwykle też eksperymentowałam z pomidorami, ale raczej z marnym skutkiem. Później coraz bardziej przestawiałam się na zioła, warzywa i owoce. Jednak zawsze moja hodowla zaczynała się od zakupu sadzonek w sklepie ogrodniczym lub na targu.


W tym roku mam inny plan. Chcę wszystko wyhodować od nasionka. Niestety nie zebrałam żadnych w poprzednim sezonie więc musiałam zaopatrzyć się w sklepie. W internecie spotkałam banki nasion, które organizują wymiany, niestety ja na razie nie mam nic na wymianę. Ale w przyszłym roku mam nadzieję, że będzie lepiej.


Torebka nasion kosztuje 1,8 zł - 2,5 zł, czyli niewiele w porównaniu do cen gotowych sadzonek. Dlatego koszyk szybko się zapełnił, tym bardziej że postanowiłam skorzystać z darmowej dostawy, którą miałam przy zakupie powyżej 100 zł :).


Skorzystałam z oferty tego sklepu internetowego. Dlaczego go wybrałam ? Przejrzałam i porównałam ceny nasion, które mnie interesują, w kilku sklepach, jednak ceny są tak różne, że ważniejsze okazało się czy dany sklep posiada w sprzedaży większość interesujących mnie nasion. Ważne to było szczególnie w przypadku bazylii tajskiej, malutkich bakłażanów czy odpowiednich odmian pomidorów, na których bardzo mi zależało. Poza ty sklep znajduje się w Warszawie więc w razie czego mogę do niego podjechać. W dostawie uszkodziło się opakowanie z nasionami Okry, ale sklep ma bardzo dobry poziom customer care (to takie zawodowe zboczenie :)) i zapewnił, że dośle nowe.


Kupiłam ponad 50 torebek nasion. Pewnie przesadziłam, na szczęście mój wyrozumiały M powiedział, że kupiłam tyle ile trzeba :).


Skupiłam się oczywiście na tym, w czym mam już doświadczenie, czyli zioła, pomidory, jadalne kwiatki trochę większych warzyw, które do tej pory mi nie wychodziły, np. dynia, cukinia, fasola, ale nie zrażam się. Spróbuję jeszcze raz.


O tym jak przebiega proces wysiewu i pielęgnacji napiszę w najbliższych dniach, ponieważ już w lutym planuję wysiać pierwszą partię nasion.


Od dawna szukałam miejsca, gdzie mogłabym podzielić się tym co kocham, co sprawia mi przyjemność, a czasem tym o czym myślę i co mnie martwi. Czytanie blogów innych już mi nie wystarczało więc postanowiłam założyć swój. 

Będzie to miejsce, gdzie będę mogła zaprezentować swoje pomysły kulinarne, opowiedzieć o swoich podróżach, pokazać miejsca, które są całkiem blisko, opowiedzieć o moich pasjach, które ciągle się zmieniają w moim życiu. Czy też tak macie, że nie ma jednej rzeczy, która Was na tyle absorbuje, że możecie powiedzie że to jest właśnie wasza pasja ? Często słyszę że powinnam odnaleźć swoją prawdziwą pasję, że praca powinna być pasją, ale co zrobić jak pewne rzeczy mnie po pewnym czasie nudzą, potrafię je zostawić niedokończone ? Może ktoś zna odpowiedź i podzieli się swoimi przemyśleniami. Na razie zostaje przy sprawianiu sobie małych przyjemności na co dzień. 

To co mnie pasjonuje w ostatnich tygodniach to planowanie mojego miejskiego ogrodu na balkonie. Od kilku lat podejmowałam próby uprawy różnych roślin z coraz większym nastawieniem na warzywa i rośliny jadalne. W tym roku chcę pójść o krok dalej i zacząć uprawę od nasionka. 

Myślę, że to będzie jeden z głównych tematów wiosennych postów. 
Drugim ważnym tematem w moim życiu jest gotowanie. Lubię eksperymentować w kuchni. Nie jestem chyba w tym bardzo oryginalna ale jestem dumna ze swoich dań więc chętnie się nimi podzielę. Oczywiście korzystam z różnych przepisów, ale praktycznie zawsze coś w nich zmieniam. Więc będę umieszczała linki do oryginalnych przepisów ale napiszę też co zmieniłam. 

Trzeci temat, który chciałabym stopniowo uzupełniać to podróże. A właściwie moje przygody z podróży. Myślę że moje zdjęcia mają co najmniej dużą konkurencję w sieci więc nimi nie będę się chwalić, co najwyżej będą obrazami do moich opowieści. A przygód miałam wiele i chętnie się nimi podzielę.

Jeżeli wciąż jeszcze czytacie mój wstęp zapraszam was na pierwsze posty, które już wkrótce pojawią się na moim blogu. 
Subskrybuj: Posty ( Atom )

Ostatnie posty

  • Mango sticky rice - najlepszy tajski deser
  • Lewkonia letnia - alternatywa dla pelargonii na balkonie
  • Kitri - potrawa dla biedaków warta króla
  • Balkonowa grządka w skrzynce po jabłkach
  • Kimchi - najzdrowsza potrawa na świecie
  • Bazylia - aromatyczna łąka dla początkujących
  • Tajska zupa kokosowa - Tom Yum
  • Wielkanocna Pascha
  • Samonawadniające doniczki z butelek PET
  • Wysiew pelargonii, petunii i lewkonii

Categories

  • bakalie
  • balkon
  • balkonowa grządka
  • bazylia
  • Bliski Wschód
  • brzoza
  • butelka PET
  • chia
  • chillout
  • ciasto
  • deser
  • do it yourself
  • do kawy
  • eko-uprawa
  • fasola
  • fasola Mung
  • fermentacja
  • handmade
  • hummus
  • jagody
  • kimchi
  • kiszenie
  • koktajl
  • Korea
  • krem kawowy
  • Kuchnia
  • kuchnia arabska
  • kuchnia azjatycka
  • kuchnia indyjska
  • kuchnia izraelska
  • kuchnia Kriszny
  • kuchnia tajska
  • kwiaty
  • las
  • lassi
  • lewkonie
  • lunch
  • maliny
  • mango
  • mango sticky rice
  • marchewka
  • mascarpone
  • Miejski ogrodnik
  • mleko
  • mleko kokosowe
  • mleko roślinne
  • moja ostoja
  • O mnie
  • oliwki
  • oskoła
  • Pai
  • Palak paneer
  • Paneer
  • pascha
  • pasta do chleba
  • pasta z fasoli
  • pelargonie
  • petunie
  • pomidorki koktajlowe
  • pomodory
  • porady
  • potrawy azjatyckie
  • Prowansja
  • przepisy
  • ptysie
  • rośliny doniczkowe
  • rzodkiewka
  • sałata
  • samonawadniające doniczki
  • ser
  • shake
  • skrzynka po jabłkach
  • slow food
  • sok z brzozy
  • szpinak
  • śniadanie
  • Tajlandia
  • tapenada
  • Tom Yum
  • wędzone śliwki
  • Wielkanoc
  • wiosna
  • wysiew nasion
  • wzmocnienie
  • zielony ogrodnik
  • zioła
  • zupa

Archiwum

  • ▼  2016 (25)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (14)
    • ▼  lutego (9)
      • Tapenada - pasta z oliwek w dwóch odsłonach
      • Domowe mleko kokosowe
      • Rozmnażanie pelargonii
      • Hummus - danie, które łączy narody
      • Kimchi - najzdrowsza potrawa na świecie
      • Wysiew pelargonii, petunii i lewkonii
      • Energia z nasion
      • Wybór nasion do miejskiego ogrodu
      • Witam na moim blogu
Obsługiwane przez usługę Blogger.

O mnie

Unknown
Wyświetl mój pełny profil

Latest Posts

  • Lewkonia letnia - alternatywa dla pelargonii na balkonie
    Autor zdjęcia: Anna Rogalska Lewkonia letnia jest trochę niedoceniana jako roślina balkonowa a może być równie ozdobna jak pelargonie...
  • Samonawadniające doniczki z butelek PET
    Nie lubię podlewać swoich roślin. Mogę je przesadzać, podcinać, opryskiwać raz na jakiś czas ale nie lubię tego codziennego obowiązku pod...
  • Mango sticky rice - najlepszy tajski deser
    Mango to mój ulubiony egzotyczny owoc. Kojarzy mi się z wakacjami, ponieważ właśnie w ciepłych krajach możemy dostać najlepsze mango, któ...
  • Bazylia - aromatyczna łąka dla początkujących
    Bazylia podobno jest jedną z łatwiejszych roślin w uprawie. Szybko rośnie, nie wymaga specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych czy dodatkowe...
  • Kitri - potrawa dla biedaków warta króla
    Kitri jest jedną z podstawowych potraw hinduskich. Zwana jest "posiłkiem biedaków", jednak jedzona jest przez wszystkie klasy s...
  • Smalec z fasoli - pasta do chleba z fasoli i wędzonych śliwek
    Robiłam już różne pasty z fasoli. Jednak ta nie ma porównania. Może śmiało konkurować z prawdziwymi smalcami - poza brakiem tłuszczu sma...
  • Balkonowa grządka w skrzynce po jabłkach
    Na balkonie możemy uprawiać niemal wszystko to, co w ogrodzie. Nikogo już nie dziwią pomidorki zwisające ze skrzynek, czy tuje w wysokich...
  • Jak zrobić ser Paneer?
    Ser Paneer należy do kuchni orientalnej, a swoje korzenie ma w Indiach. Ma on wiele zastosowań i często pojawia się w daniach wegetariańs...
  • Mango lassi, mango shake, koktajl z mango
    O mango pisałam już przy okazji przepisu na mój ulubiony tajski deser  Mango Sticky Rice . Dzisiaj dużo łatwiejsza i szybsza propozycja -...
  • Wielkanocna Pascha
    Paschę robię na Wielkanoc od 3 lat. Nie jest to rodzinna tradycja i nigdy wcześniej jej nie jadłam. Więc nie mam też zapamiętanego smaku...
Copyright 2014 Lovin' life.
Designed by OddThemes